B

Żółto- czerwony biszkopt czyli nie będzie DYNI

Październik, październik, a tu już w sumie koniec i zbliża się polskie święto zmarłych a wkradająca się co roku amerykanizacja halloween o tej porze sprawia, że rękodzielnicy tworzą przeróżne pracy w których występuje dynia. U mnie dyni nie ma i nie będzie, chyba, że pod postacią ciasta :P

Natomiast u mnie będzie zdecydowanie owocowo: truskawka i cytrynka.







OD jakiegoś czasu prowadzę wyścigi z liquidem. Narazie on wygrywa, bo jego sprzymierzeńcem jest grawitacja, a mnie wspierają braki umiejętności. Widać, jak ta "bita śmietana" opada, zlewa się z ciasta w dół. Jest tu zdecydowanie więcej liquidu niż fimo, jednak problem był w tym, że kostka nie chciała się do końca rozpuścić. Chyba pierwszy raz w ogóle tak się stało, możliwe, że coś jest nie tak z kostką. Ale nie będę płakać z tego powodu, bo efekt całkiem mi się podoba. To jakby lejący się lukier z kawałkami białej czekolady czy wiórków kokosowych. Będę jednak starać się wykonywać lepiej tą bitą śmietanę.


Cały czas przekonuje się, jak wiele jeszcze muszę się nauczyć i to jest cudowne. Im głębnej brnę w te modelinowe tajniki, tym okazuje się, że jestem tak blisko powierzchni.


Życzę wam spokoju ducha. Jeśli wam się podoba, napiszcie, wasze słowa są dla mnie ważne. Trzymajcie się ciepło
Do napisania E.

Realizm realistyczny, czyli dlaczego lubię rzeczywistość

      Robiąc biżuterie najbardziej lubiłam drewno i szkło. Oczywiście łączyłam te dwa tworzywa z półfabrykatami w kolorze srebrnym lub tak lubianego ostatnio starego złota. Z modeliną jest podobnie. Zależy mi, by moje prace były jak najbardziej realistyczne, by były mikroskopijnymi ciastami, tak, by człowiek który to widzi, chociażby na zdjęciach, nie był pewny czy to natura, czy modelina.
     Natura jest doskonała. Każdy liść jest zrobiony z taką starannością, że człowiek nie mógłby tego powtórzyć...ale czy nie powinien próbować? Jak się uczyć, to od najlepszych przecież. Moim największym nauczycielem jest to, co żywe. Niestety owoce i warzywa są dla mnie bardzo trudne, dlatego, by zbyt szybko się nie zniechęcić ćwiczę torty, placuszki itp. kładąc na nich truskawki, maliny itd. Robienie bitej śmietany (oczywiście z mleka prosto od krowy) jest bardzo trudne, tym bardziej, że na początku używałam do modelowania główki od szpilki, a potem kupiłam sobie sondę (sprzęt do nakładania różnych koraliczków na paznokieć, zakończony z dwóch stron kołeczkami).
     Ćwiczenie czyni mistrza. Nie mam ciśnienia, żeby być mistrzem w swojej dziedzinie, chce za to przez całe życie móc ciągle się czegoś uczyć. Chce być lepsza i lepsza w tym co robię, by zawsze mieć satysfakcje z postępów jakie robię, żeby widzieć różnice po kilku latach i być z siebie dumna- szczerze i bez żadnych "ale". Owszem, jestem perfekcjonistką i muszę z tym trochę walczyć, bo jestem ambitna, a "nie od razu Kraków zbudowano".

Do zdjęć dodaje muzykę...żeby nie tylko oczy mogły się nacieszyć tym co widzą.




A do muzyki totalnie nie tuczący i nie wchodzący w boczki torcik czekoladowy z truflami z gorzkiej czekolady.








Dziś nie będzie słowa na do widzenia.
Do napisania E.

Nigdy nie rezygnuj z tworzenia...

Nie ma się co oszukiwać. Mimo, że lato było długo, to jednak od nas odchodzi i niestety szal i czapka będą nieodłącznym elementem naszej garderoby. Ale nie ma się co martwić, bo przecież jesień to pora wielu ciepłych barw, a nasze słońce gdy zachodzi jest pięknie czerwone.

Od czasu do czasu czytam jakąś książkę psychologiczną, ale zaczęłam namawiać swojego chłopaka, by też czytał coś, co go trochę wzmocni rozwojowo i na wyprzedaży kupił sobie książkę "Jak być wolnym" Hodgkinsona i jak ją przeczytał przyszedł do mnie i powiedział:
" Nigdy nie rezygnuj z tworzenia, to co stworzysz mimo, że koślawe, czy nieidealne i tak będzie dużo piękniejsze od tego wykonanego fabrycznie" i tak cudownie mi się zrobiło, że mam ogromne szczęście, że mogę siedzieć czasem nawet całymi dniami i robić sobie mikro malinki, z których potem cieszę się wiele godzin i nie ma znaczenia, że nikt tego nie zobaczy, czy coś, ważne jest dla mnie to, że zrobiłam to sama...ale tych malinek jeszcze nie pokaże, bo jeszcze są nie upieczone. Na razie mam imbryczek z gorącą herbatą oraz torcik z dżemem truskawkowym.









Miałam problemy z fimo liquid i jak widać nie jest idealnie, ale ma to swój niepowtarzalny urok. Po za tym dopiero się uczę.

Praca bardzo mi się podoba, a wam? Macie jakieś swoje przystrojone imbryczki?? Wysyłajcie do mnie swoje prace, a ja je chętnie opublikuje na blogu.

Trzymajcie się cieplutko
Do napisania E.