B

Totalnie prywatna relacja z minionych tygodni cz.1: Szkolenie z Erasmusa

        Tak dużo się u mnie działo, że blog spadł na drugie, a nawet trzecie miejsce w sprawach ważnych. Ale ważny jest i chcę, by tak pozostało. Dlatego postanowiłam, że nie będzie dziś modeliny, a relacja z moich minionych dni, które były bardzo intensywne i bogate w wiele doświadczeń. Rozpocznę od szkolenia z Erasmusa.



       Zapraszam na moją totalnie prywatną relacje z szkolenia:
Volunteering Management Lab. 


      Szkolenia w Poznaniu odbyło się w ramach programu Erasmus + w WRK i wiedziałam, że będzie to szkolenie dla koordynatorów wolontariuszy na którym będą ludzie z Europy- czyli 24h po angielsku, jak dla mnie ogromne wyzwanie. Jak przyjechałam, to większość już była na miejscu. Byli Macedończycy, Portugalczycy, Niemcy i Czesi, choć jak się później okazało, nie do końca, bo np.: z Niemiec przybyli również Polacy, a z Czech tylko jedna rodowita Czeszka. Nie miało to znaczenia. 
     Na początku, po angielsku niewiele rozumiałam- nie komunikowałam się od bardzo dawna w tym języku i wiele pozapominałam. Gry integracyjne, praca w grupach i wspólne spędzanie wolnego czasu bardzo nas do siebie zbliżyło- nawet za bardzo, bo teraz za sobą tęsknimy. Na szczęście jest internet, więc możemy ze sobą rozmawiać praktycznie w każdej godzinie. Jedzonko było pyszne, dla łasuchów specjalnie zdjęcia, by ucieszyć oko ;)




Do późnych godzin nocnych (albo jak kto woli, do wczesnych godzin rannych) rozmawialiśmy, tańczyliśmy albo graliśmy w bilarda. Szaleństwo, beztroskie, cudowne, szaleństwo. Wspólny język znaleźliśmy w śmiechu, którego było bardzo, bardzo dużo...





      Zrobiliśmy flash mob w Biedronce. Moi współtowarzysze pytali mnie, dlaczego ludzie są tacy smutni. To było jedno z najtrudniejszych pytań. Chcieliśmy rozśmieszyć ludzi, oderwać od przytłaczającej codzienności, a zamiast tego usłyszałam komentarz od starszego pana "poor people" (biedni ludzie). Nie, wcale nie jesteśmy "biedni"- wręcz przeciwnie. Mamy dystans do siebie i do świata, a trudności są po to, by stać się lepszymi i wytrwalszymi istotami.
    Przybywając z ludźmi z tak pozytywnym nastawieniem do świata i życia, naładowałam baterie na wiele lat.Czuje, że to co robię ma sens nie tylko dla mnie, ale i dla innych. Ci ludzie mnie rozumieją. Nawet jeśli zmiana tego świat dokonuje się małymi krokami  i powoli, a efekty naszych działań będzie można zobaczyć dopiero za kilka, kilkanaście lat, to warto.











Na szkoleniu zastanawialiśmy się również nad tym, jakie cechy powinien mieć lider. O to nasze wskazówki:




Domyślacie się, jakie cechy wybraliśmy?


Podczas międzynarodowej nocy, każdy zaprezentował kuchnie swego kraju. My częstowaliśmy cydrem, wódką, kiszonymi ogórkami i śledziami. Nie zabrakło również malin, pierników i ptasiego mleczka, które skradło ich serce. 







Portugalczycy przywieźli ze sobą dużo serów i wędlin, przepyszne orzechy w miodzie, oraz ciasto bez cukru. Do tego wina, które kupili w biedronce (tak, jest to sklep portugalski).





       Opowiadaliśmy im o sytuacji w Polsce, o szykujących się protestach przeciw ustawie antyaborcyjnej i chętnie się do niej przyłączyli. Pokazali nam, że nie jesteśmy sami z naszym problemem, że inne narody obchodzi los Polski, bo naród to ludzie. Tak jak każdy z nas wychodzi do małej grupy, która potrzebuje pomocy, tak oni udowodnili, że wsparcie małej grupy znaczy bardzo wiele.



     W ramach szkolenia tworzymy narzędzie, publikacje, która podpowie w jaki sposób zarządzać wolontariuszami, motywować ich do pracy i zrozumieć ich potrzeby,

     Nieustannie podczas tego szkolenia krążyła mi w głowie myśl, że miłość, to jedyna "rzecz", którą mnożysz, gdy dzielisz.




Dzięki Gosia i Paulina za foty ;)

Do napisania E.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli podoba ci się blog możesz zacząć go obserwować i komentować wg własnego upodobania. Odwiedzam każdy blog, którego osoba zostawia dla mnie komentarz- dlatego obs za obs kom za kom nie będą publikowane