Ten post planowałam od dawna. Co tam planowałam, przygotowywałam się do niego od kilku miesięcy, zbierałam pomysły, analizowałam, sprawdzałam dostępność materiałów i możliwość realizacji. Mówiąc szczerze, to miał być najbardziej dopieszczony pod względem kompozycji fotografii post i...nic z tego nie wyszło.
Naprawdę nie wyszło. Więc dziś napisze wam o mojej porażce, z którą ciężko było mi się pogodzić i, co najśmieszniejsze, o niespodziance urodzinowej jak z filmu.
Minął tydzień od feralnego dnia w którym, źle nastawiwszy piec, spaliłam swoje najpiękniejsze i najbardziej pracochłonne prace wykonane z masy termoutwardzalnej fimo. Owszem udało się kilka uratować, ale one wyglądają inaczej, niż by wyglądały, gdybym ich nie spaliła. Resztę musiałam wyrzucić- do kosza, na śmietnik, całkowicie niezdatne do użytku. To była dla mnie okropna sytuacja, bo spaliłam rzeczy, które zaplanowałam na mój ukochany post urodzinowy oraz post walentynkowy. Strasznie byłam dumna z wykonanych prac, tortów, miniaturowych makaroników, nożyków i innych sztućców, z mikro frytek itd. długo by można wymieniać. Co się stało to się nie odstanie. Nie da się cofnąć przeszłości.
To była moja porażka, mój błąd. I najgorsze było to, że przyjaciele nie mieli dla mnie czasu. Byłam sama z moim problemem...a tyczyło się to właśnie moich urodzin i niespodzianki z nią związanej- ale niczego się nie domyśliłam. Każdy miał dobrą wymówkę- praca, szkoła wieczorowa, bycie poza miastem czy jakieś obowiązki. Jedna kumpela miała dla mnie czas i sprytnie zwabiła mnie do miejsca w którym reszta przywitała mnie z tortem. Miazga o której marzy każda księżniczka. Zdjęć jeszcze nie dostałam, ale mogę wam powiedzieć jedno- byłam jedyną osobą, która była nieumalowana i nie wystrojona. Hehe wyróżniałam się. Z racji tego, że było to miejsce publiczne, później dołączyło do nas mnóstwo innych dalszych znajomych- zawsze chętnych na darmowe alko. Było cudownie. Było najlepiej na świecie. Dostałam totalnie mega prezenty, takie od serca :D Mogę je Wam pokazać.
I tak właśnie kończąc moją opowieść, to co udało mi się uratować i przechodzi mój test estetyczny przedstawiam wam dziś na blogu. W wersji miniaturowej tort mojego własnego projektu, plus czekoladki i róże na walentynki. Zamiast mnóstwa zdjęć moich prac z okazji moich urodzin otrzymaliście ode mnie historie najwspanialszych urodzin, tych wymarzonych, filmowych, idealnych, spędzonych prawie z wszystkimi moimi przyjaciółmi ( jednej wisienki na torcie zabrakło bo urodziła niedawno dzidziusia i jest z nim w szpitalu). A teraz przed Państwem moje miniaturowe urodziny- 25.
Na torcie można dostrzec takie owoce jak: truskawki, maliny, czerwoną porzeczkę. Do tego makaroniki o różnym smaku, ferrero roche domowej roboty oraz lekko spalone (i pomalowane farbami) raffaello.Do tego dwa biszkopty- jeden czekoladowy, drugi waniliowy z kremem malinowym i ajerkoniakowym na pistacjowym musie. Jest tego dużo, bo tak lubię.
Czy wszystko było perfekcyjne? Na pewno nie. Jednak życie nie jest perfekcyjne- choć jedna pani z telewizji próbuje nam to udowodnić. No cóż. Ważne, by osoby, które kochasz zawsze były przy tobie i wtedy wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Post ma tygodniowe opóźnienie i na pewno daleko mu do perfekcji, której po nim oczekiwałam. Jestem jednak z niego dumna, bo takiej historii nawet ja nie potrafiłabym wymyślić.
A Wy o jakich urodzinach marzycie?? Czy ktoś z Waszych bliskich spełnił Wasze marzenia??
ps.: nawet nie wiecie ile razy musiałam mojemu chłopakowi przypominać, że marze o takim przyjęciu- o resztę zadbał sam los.
Do napisania E.
Torcik(mniam!), czekoladki i różyczki są śliczne, aż szkoda tych straconych wyrobów, bo na pewno były piękne. Ale nie wolno się poddawać... Najlepsze życzenia z okazji urodzin! Powodzenia w tworzeniu! :)
OdpowiedzUsuńDziękuje ci pięknie za twoje słowa. Rękodzielnik drugiego rękodzielnika rozumie najlepiej. Dużo weny twórczej ci życzę i energii do prac z modeliny.
UsuńWszystkiego najlepszego.
OdpowiedzUsuńWspaniałe te różyczki, czekoladki i mini-torcik. Szkoda, że część się spaliła... ale cóż, tak to czasem bywa, że coś nie wychodzi. Nie ma co się martwić.
pozdrawiam