B

Wolontariusze- najlepsi kreatorzy nauki przez zabawę.

    

      Dni Pleszewa dla wolontariuszy rozpoczęły się w czwartek Grą Miejską o której mogliście poczytać w poprzednim poście, do czego serdecznie zapraszam. Kolejne dni były dla nas równie emocjonujące co sportowe rozgrywki w piłce nożnej naszej polskiej reprezentacji. 
Od soboty na pleszewskim rynku działała Biało-Czerwona Kraina dla dzieci o której Wam dziś opowiem.






   W sobotę rozpoczęliśmy zabawy z ogromniastymi grami planszowymi (i nie tylko) o godzinie 15. Nie zdziwiło nas jednak to, że dzieci było mało. Otóż w sobotę odbywał się dla nas jako Polaków, bardzo ważny mecz naszej reprezentacji ze Szwajcarami. Po cudownym remisie, Polacy wywalczyli miejsce w ćwierć finale, dzięki celnym rzutom karnym. A po meczu z białego namiotu na rynku wypadł tłum dzieci, które od razu przybiegły do naszej krainy. A o to, co na nich czekało.





Mega Jenga cieszyła się ogromnym zainteresowanie. Czasem grało w nią jedno dziecko z wolontariuszem, czasem więcej i każdy z wielkimi emocjami wyciągał kolejny i kolejny drewniany klocek. Oczywiście przewrócenie nie wywoływało płaczu, ale mnóstwo śmiechu. Bo liczy się sama zabawa a nie zwycięstwo. 





  Mega kółko- krzyżyk. Tę zabawę zna chyba każdy...no może nie każdy. Zasady są proste, a do gry wystarczy tylko kartka papieru i długopis. Rysujemy dwie linie w pionie i dwie w poziomie- to nasze pole bitwy. Każdy gracz kolejno rysuje przypisany sobie znak- kółko lub krzyżyk, dążąc do połączenia trzech swoich znaków w pionie, poziomie lub po skosie. Dzieciom bardzo podobało się to, że nie trzeba było za każdym razem rysować na kartce papieru planszy do gry- my też wolimy drewniany odpowiednik. 





4 w linii. Ta gra była dla mnie totalną zagadką- bo jeszcze nigdy w nią nie grałam. Zasady są proste i podobne do "kółko- krzyżyk". Gracze na przemian umieszczają kwadratowe płytki tak, by uzyskać 4 płytki w pionie, poziomie lub po skosie. Gra dla naprawdę sprytnych :D






Dawno, dawno temu...nie to nie jedna z bajek Disneya, to historia zabawek z dzieciństwa. Jedną z nich były obracające się rybki, które otwierały swoje pyszczki- ukazywał się wówczas magnez i można było złowić rybę na wędkę. Czad:


http://zabawkiprogresywne.pl/263-839-large/-assorted-clockwork-fishing-game.jpg

Co prawda nie stworzyliśmy dokładnej wersji tej zabawki, ale dzieciaczki- zwłaszcza te najmłodsze, mogły połowić rybki w basenie.





Kolejną grą, która zainteresowała dzieci były Spadające małpki. Trochę siatki, kijki i kulki wystarczyły, by stworzyć grę zręcznościową. Te kulki można było później znaleźć na całym rynku, ale to nie był dla nas żaden problem. 





Całkowitą nowością, również dla mnie, była gra typu labirynt. Płytki trzeba było ułożyć tak, by powstały strzałki, dzięki którym można było przejść całą planszę tworzącą kwadrat. Łatwizna!




No dobra, to wcale nie było łatwe. Na szczęście były prostsze gry logiczne. Np.: Owce na wypasie, które są odwrotnością gry "Hej to moja ryba". Polega ona na umieszczaniu owiec na płytkach trawy tak, by zająć większą ilość od przeciwnika. Owieczki, które trzymamy jedna na drugiej (u nas to były żółte bądź czerwone krążki) trzeba rozdzielać tak, by zawsze minimum jedna pozostała na danym polu. 


http://pomyslnik.pl/owce-na-wypasie-przemieszczaj-owce-i-zajmij-cala-lake-dla-siebie/



A to nasza wersja tej gry:




    A teraz hicior tego roku. Poznałam tę grę podczas targów edukacyjnych w Poznaniu i nazywa się Kurzy Wyścig. Gracz zaczepia sobie na sznurku magnes w postaci kurki, która chce ratować swoje jajeczka z patelni i trzeba przenieś jajka do kurnika tak, by w trakcie marszu ich nie rozbić. Totalny czad. Filmik przybliży Wam tę zabawę. 
     






    Jest to rewelacja zarówno dla dzieciaków i tych dorosłych, co niby się bawić nie umieją. A tak na marginesie w sierpniu w kinach przywita nas nowa bajka o jedzeniu w której główną rolę grają parówki. Nie mogę się tego doczekać, bo tego jeszcze nie było!


   Kontynuując, bo zbliżamy się do końca. Ostatnią grą zręcznościową były dobrze wszystkim znane piłkarzyki- w wersji ciut mniejszej, niż możemy zobaczyć na co dzień. 






To by były wszystkie gry, które przygotowaliśmy dla dzieciaków- ale nie wszystkie atrakcje. Podczas naszej biało-czerwonej Krainy przygotowaliśmy dla dzieci również:









W tym roku, jak i w poprzednich latach wspierało nas Centrum Zabawy i Nauki Paidi, które stworzyło mini plac zabaw dla najmłodszych szkrabów.




Czy to koniec atrakcji? Oczywiście, że NIE! Co godzinę odbywało się losowanie gadżetów kibica: flag, gwizdków, dmuchanych pałek, łapek, klekotek, wuwuzeli itp. Oraz wyczekiwane przez wszystkich chłopaków mistrzostwa w Nerfa. W czasie Gry Miejskiej mieliśmy z nim mały problem, ale Paidi wsparło nas i tym razem. (Zapraszam na ich fanpage oraz stronę). 




    Czy to już wszystko co przygotowaliśmy dla naszych odwiedzających? Tak to już wszystko...na sobotę, bo już następnego dnia,  wolontariusze znów animowali czas dzieciaków podczas Dni Pleszewa...ale o tym następnym razem. Brzmi trochę jak bajka. I było bajecznie- bo tam gdzie współpraca tam i radość. Co prawda było nam nieziemsko gorąco- ale i z tym sobie poradziliśmy kąpiąc się w nowo powstałej fontannie na rynku naszego miasta.






   W tym roku mieliśmy naprawdę niesamowicie energetyczną ekipę, a to za sprawą gimnazjalistów. Zwykle Lokalne Centrum Wolontariatu współpracuje z ich starszymi kolegami ze szkół ponad gimnazjalnych, ale cóż zrobić kiedy młodzi garną się do pracy społecznej? 

  W sumie to super, że dzieciaki chcą pomagać i mają świadomość, że współpraca a nie rywalizacja jest miarą sukcesu. Dwie czy trzy osoby nie dałyby rady zorganizować takiej "Krainy" dla dzieci- choćby nie wiem, jak niesamowici byli. Bo dla dzieci, którzy do nas przychodzą się pobawić liczy się nie tylko sama zabawa, ale to, że "ktoś" się z nimi bawi i poświęca im czas. 

   Chcemy tworzyć społeczność, w której ludzie mogą na sobie polegać i otrzymywać wsparcie wtedy, kiedy tego potrzebują, a nie wtedy kiedy inne osoby mają na co czas i chęci. Ostatnio usłyszałam takie słowa, że najlepszym rodzicem nie jest się wtedy, kiedy znajduje się czas dla swojego dziecka, ale wtedy kiedy się tego czasu nie ma, a się go poświęca wtedy, kiedy dziecko tego potrzebuje. 


Koniec tego rozpisywania na dziś. 

Od razu uprzedzam- wyjeżdżam na woodstock i za tydzień nie będzie kolejnego postu. Postaram się jednak Wam to wynagrodzić i również coś skrobnąć na temat tego najbardziej pozytywnego festiwalu na świecie- a coś o tym wiem, bo jadę już ósmy raz. 


Piszcie mi często i gęsto komentarze, żebym w ogóle wiedziała, czy ktoś czyta to, co piszę? Bądź pierwszy- nie wstydź się!!


Do napisania E.

2 komentarze:

Jeśli podoba ci się blog możesz zacząć go obserwować i komentować wg własnego upodobania. Odwiedzam każdy blog, którego osoba zostawia dla mnie komentarz- dlatego obs za obs kom za kom nie będą publikowane